"Życie to jedno wielkie gówno, a potem się umiera.
Ta. Chciałoby się. "
~~*~~
Witam w ten smutny dzień.
Powiem coś co wszyscy już wiedzą, ale mnie osobiście ciężko się w tym pogodzić. Różdżki w górę drodzy przyjaciele, doszedł od nas Alan Rickman, aktor bez którego Severus Snape nigdy nie byłby taki sam.
Rozdział skończony dosłownie przed chwilą. Pełno błędów i literówek, których nie jestem już w stanie wyłapać jutro na świeżo przejrzę jeszcze raz i wyślę do bety. Mam nadzieję, że zwolniłam z akcją, przynajmniej się starałam. Teraz przepraszam, że tyle musiliście czekać, ale miałam blokadę totalną. Zapraszam do czytania i życzę miłych snów.
Nox, Cornelia Grey.
Ta. Chciałoby się. "
W moim stosunkowo krótkim
życiu doświadczyłam wiele złego. Robiłam szalone i niebezpieczne rzeczy,
łamałam zasady, prawo. Znieważyłam mnóstwo autorytetów, widziałam śmierć setek
ludzi, byłam torturowana. Od jedenastego roku mojej egzystencji ból jest
nieodłączną częścią mnie. Tak... Myślałam, że poznałam smak cierpienia
wystarczająco, pewność siebie uśpiła moją czujność, bo prawdziwą agonię poznaję
teraz, kiedy mój kochanek, przyjaciel, ojciec mojego nienarodzonego dziecka nic
nie pamięta. Powoli zaczynam żałować. Żałuję, że kiedykolwiek go zobaczyłam,
poznałam bliżej, że przespałam się z nim na tej cholernej konferencji. To był
mój pierwszy krok wprost do piekła. Dziś jestem w połowie drogi i powtarzam:
żałuję. Miłość jest piękna, delikatna, to muśnięcie skrzydeł motyla. Miłość
jest po prostu dobra, ale nie moja. Kochać tego człowieka to pójść za nim w
mrok. Myślałam, że dam radę, że potrafię. Dziś stojąc w ramionach mojego
niegdysiejszego wroga, obecnego powiernika mych najmroczniejszych sekretów,
słuchając, jak chodząca karta pamięci doznała amnezji, z całego serca żałuję,
że nie potrafię przestać go kochać. Merlin mi świadkiem, że próbowałam z całych
sił, ale nie mogę... a uparcie wierzyłam, że nie chcę. Jak łatwo żyć w
kłamstwie.
–
Hermiono! – Draco potrząsa mym ramieniem i choć wciąż jestem świadoma, nie mogę
nic odpowiedzieć. Czuję, jakbym obserwowała wszystko z boku, to jakiś kiepski
żart. Mam ochotę się śmiać i wbrew jakiemukolwiek logicznemu powodowi cichy
chichot wydostaje się z moich ust.
– Obiecał – szepczę w końcu z
otwartymi szeroko oczami. Na czole blondyna pojawia się zmarszczka,
najwidoczniej uznał, że bredzę.
Wyłaniam się z płomieni,
pokój spowija głęboka ciemność. Najciszej, jak potrafię, podchodzę do zielonej
kanapy przed kominkiem, po drodze jednak zahaczam nogą o stolik i tylko
prawdziwe szczęście powoduje, że łapię stający na nim kubek, zanim roztrzaska
się o podłogę.
– Cholera, Lumos – klnę
cicho i rzucam zaklęcie. Zostawiam na sofie moje rzeczy i biegnę pod prysznic.
Piętnaście minut później, ubrana w błękitną, jedwabna koszulę nocną, zerkam na
zegarek, druga dwadzieścia, ugh! Cudownie, na pewno zdążę się wyspać, urok
nagłych wezwań. Podchodzę na palcach do drzwi sypialni i wślizguję się do
środka. Otacza mnie mrok, do którego zdążyłam się już przyzwyczaić, na wielkim
łóżku widać sylwetkę mężczyzny. Na moich ustach mimowolnie pojawia się krzywy
uśmiech: mojego mężczyzny. Skomplikowanego, sarkastycznego, inteligentnego i
seksownego jak diabli. Kładę się obok niego i układam na boku, przygotowując
się do snu. Już po chwili otaczają mnie silne ramiona, a ciało Severusa
wpasowuje się w moje. Odprężam się, czując bijące od niego bezpieczeństwo. Ale
w głowie pojawia się nieprzyjemna myśl, spowodowana zachowaniem jednego z
pacjentów.
– Sev? – pytam cicho. Odpowiada
mi senny pomruk. – Obiecaj mi coś – szepczę.
– Co? – odpowiada już
trochę bardziej świadomie.
– Wiem, że nie jesteśmy
typowi i nie mówimy sobie tego często, ale... obiecaj mi, że nigdy nie
zapomnisz, że cię kocham – tłumaczę powoli. Przyciąga mnie do siebie bliżej.
– Obiecuję – składa
przysięgę i całuje mnie w głowę – Śpij. – Stosuję się do jego polecenia i odpływam
myślami, spokojna i szczęśliwa, bo to jedno słowo z ust tego konkretnego człowieka
znaczy więcej niż jakakolwiek Przysięga Wieczysta.
– To się nigdy nie skończy –
odzywam się cicho.
– Wszystko ma swój koniec, Hermiono
– Draco delikatnie mnie przytula. Wdycham zapach jego wody kolońskiej i
przymykam oczy. Jakże prosto byłoby kochać tego mężczyznę, bez żadnych
komplikacji, niepotrzebnych problemów i kłótni. Wracalibyśmy do domu o różnych
porach i nikt nie byłby zły, że znów zjedliśmy osobno kolację. Widywalibyśmy
się w szpitalu, a w tutejszym żłobku bawiłby się nasz jasnowłosy synek, do
którego moglibyśmy w każdej chwili pójść. Widzę to tak dokładnie oczami
wyobraźni, że przez jedną krótką chwilę żałuję, że to nigdy się nie spełni.
Jedną krótką chwilę. Wyswobadzam się z jego ramion i wizja natychmiast znika.
Droga, którą widziałam, byłaby łatwa, to prawda, ale ja nigdy nie uciekam przed
wyzwaniami. Prostuję się i unoszę dumnie głowę, opatulam magią, tworząc
niewidzialny kokon, a na twarz zakładam maskę perfekcyjnego opanowania. Jedna z
rzeczy podłapanych od Severusa: nigdy nie pokazuj swoich słabości, bo w końcu
znajdzie się ktoś, kto je wykorzysta.
– Wyglądasz jak królowa lodu –
komentuje cicho Draco.
– Ja jestem królową lodu,
Draco – opowiadam. Odwracam się i idę w stronę sali mistrza eliksirów. Mimo
niewielkiej odległości, jaka dzieli mnie od pokoju, trasa wyjątkowo się dłuży.
Z daleka słyszę hałas dobiegający ze środka, Pani Weasley w pełni swego autorytetu
wydaje polecenia i nie przejmując się opinią Severusa, daje mu rady. Na pewno
jest zachwycony, na moich ustach mimowolnie pojawia się ironiczny uśmiech.
Wchodzę bardzo w jego stylu, drzwi uderzają o ścianę, a wszyscy dookoła milkną.
Tak jak sądziłam, Molly znajduje się w swoim żywiole, a Harry i Ron przyglądają
sie jej, jakby spadła z księżyca. Oprócz nich nie ma nikogo więcej... na
razie. Skupiam na sobie spojrzenia, kiedy podchodzę do pacjenta.
– Dobry Merlinie, jeszcze tej
mi tu brakowało – mruczy pod nosem na mój widok, a mnie przechodzą ciarki na
dźwięk jego głosu.
– Profesorze, słyszałam, że
wrócił pan do świata żywych – witam się chłodno. Na jego twarzy pojawia się
grymas, którym nie uraczył mnie od ponad roku.
– Granger magomedykiem. Od tej
pory strach się leczyć – szydzi.
– A jednak fakt, że mimo wszystko
się obudziłeś, temu przeczy. – Mrużę oczy.
– Szacunek, Granger, to, że dostałaś
dyplom, nic nie zmienia – charczy. Mówienie wciąż sprawia mu trudność, więc
rzucam zaklęcia rozluźniające mięśnie.
– Na szacunek trzeba sobie
zasłużyć. I dobrze by było, gdyby pan zamilkł, albo będę zmuszona rzucić na pana
czar uciszający. Wysiłek nie jest wskazany – tłumaczę, badając go. Obrzuca mnie
gniewnym spojrzeniem, ale stosuje się do polecenia.
– Wyglądasz jakoś inaczej, Hermiono.
Zrobiłaś coś w fryzurą? – pyta Ron, a Snape prycha pod nosem. Nie dziwię mu się,
sama ledwo się pohamowałam.
– Nie.
– Wyraźnie coś się zmieniło.
Przytyłaś? – Jego bezpośredniość mnie zaskakuje, mimo że nie powinna.
–
Wiesz, Ron, statystycznie rzecz biorąc, kobieta, która przytyła, żyje dłużej
niż mężczyzna, który jej o tym powie. Masz więc coś do dodania? – Unoszę brew.
– Szczerze powiedziawszy, Ron
ma rację – odzywa się Harry. Merlinie, że też akurat tu muszą być tacy
spostrzegawczy.
– Pana stan jest stabilny, profesorze.
Zlecę dodatkowe badania, ale na razie wszystko wskazuje, że serce ma się dobrze
– ignoruję przyjaciela oraz niebezpieczny błysk w oczach Severusa.
– Ona jest w ciąży, barany –
wypala nagle mistrz eliksirów, a ja zamykam oczy, kiedy słyszę, jak ludzie w
pomieszczeniu wciągają głośno powietrze. Brawo, stała czujność, nie ma co.
Trzeba było rzucić czar na tego idiotę, a przede wszystkim nie sypiać z nim.
– Miał pan nic nie mówić. Nie
zostałam magomedykiem za piękne oczy, profesorze – syczę, próbując opanować
gniew.
– Czy to prawda? – Harry
domaga się odpowiedzi.
– Pana ostatnie wspomnienie? –
pytam, zupełnie nie przejmując się czarnowłosym aurorem.
– Czemu nie odpowiesz?
Poczekam. – Najwidoczniej facet całkiem nieźle się bawił.
– Pana ostatnie wspomnienie? – Po
raz kolejny zadaję to samo pytanie i walczę wewnątrz siebie, by nie stracić
kontroli.
– Tchórzysz? – Wciąż
prowokuje.
– Jestem w pracy, moim
obowiązkiem jest ratować ludzi, odpowiadać na pytania związane z medycyną.
Rozpowszechnianie zdarzeń z życia prywatnego nie leży w moim interesie. Od
tego są szmatławce i nastolatki z burzą hormonalną. Zatem czy którekolwiek z
pańskich pytań ma podłoże zawodowe? – odpowiadam najchłodniej, jak potrafię, co
nie jest znowu takie trudne. Uczyłam się przecież od najlepszych.
– Jak długo byłem w śpiączce?
Malfoy zadał tylko kilka głupich pytań, a kiedy zorientował się, że zapomniałem
jakieś ostatnie dwa lata, uciekł, mamrocząc pod nosem. Zachowanie w żaden
sposób niegodne Ślizgona – wypluł ostatnie zdanie. W jego oczach kryła się za
to ciekawość, zapewne związana z moją wcześniejszą wypowiedzią.
– Dwa tygodnie. Ostatnie co pan
pamięta? – Próbuję jeszcze raz.
– Zebranie śmierciożerców. – Odwraca
wzrok, to jedna z nielicznych jego słabości. Nigdy nie patrzy w oczy, kiedy
wraca do mrocznych chwil.
– Hermiono, ja także zadałem ci
pytanie i wciąż czekam na odpowiedź. – W głosie Harry'ego pobrzmiewa złość.
Odwracam się w końcu w jego stronę i długo wpatruję się w jego zielone
tęczówki.
– Jak widzisz na załączonym
obrazku. – Kiwam głową, ale wciąż zachowuję moją obronną postawę królowej
lodu. – Przyjdę do pana później... albo wyślę rezydenta – waham się przez
moment. Obracam się z zamiarem wyjścia, jednak w drzwiach przystaję.
– Ludzie się zmieniają, profesorze,
a ja... jestem tylko człowiekiem, Harry. – Zdanie odbija się od ścian, kiedy
nareszcie ich opuszczam.
***
Pocieram czoło, wychodząc z
sali operacyjnej. Mam za sobą kilkugodzinny zabieg i choć wcześniej nie
miałabym z tym problemu, teraz czuję się zmęczona. Rozciągam bolące ramiona i
zdrętwiałe dłonie, słyszę, jak strzykają mi kości. Udaję się do windy i
wybieram przycisk z czwórką. Jestem tu sama i bardzo się z tego cieszę, bo mogę
w końcu pozwolić sobie na chwilę słabości. Przysuwam się do ściany i opieram
się o nią swym lewym bokiem. Czuję, jak opuszcza mnie energia i wszelkie chęci
do czegokolwiek. Wydarzenia dnia dzisiejszego są zbyt przytłaczające. To,
w jaki sposób moi przyjaciele dowiedzieli się o dziecku i od kogo, jest wręcz
przerażające. Powinnam wziąć ich na rozmowę i delikatnie oznajmić, że zostaną
wujkami, bo choć te lata dorosłego życia ich zmieniły, na pewno nie byli
przygotowani na taki szok. Klnę pod nosem, że też Severus nie mógł się zamknąć.
Ta ciąża to poniekąd jego wina, a teraz jeszcze śmie nic nie pamiętać i rzucać
mnie na pożarcie wilkom. Powinien być koło mnie i znosić moje humorki.
Powinien... Drzwi winy otwierają się z cichym dźwiękiem w tle. Na oddziale
panuje cisza, kiedy idę przez korytarz, próbując nikogo nie obudzić. Senna
atmosfera udziela mi się, ale dokładnie wiem, gdzie nogi mnie prowadzą. Kilka sekund
później staję pod wielką szybą i wpatruję się w czarnowłosego mężczyznę, przez
którego mam teraz tyle kłopotów. Odpoczywa jak wszyscy, Pani Weasley postawiła
mu bukiet kwiatów na szafce i nie mogę powstrzymać chichotu, kiedy wyobrażam
sobie minę Severusa, gdy go rano ujrzy.
– Z czego się śmiejesz? – pyta
znienacka Draco, a ja podskakuję.
– Nie strasz mnie tak. – Daję
mu sójkę w bok. – Widzisz te wielkie, kolorowe kwiaty? Na pewno mu się
spodobały. – Uśmiecham się lekko.
– Tak, na pewno. – Teraz on
nie może się powstrzymać i cicho się śmieje.
– Chłopacy wiedzą – mówię
nagle i niespodziewanie.
– Powiedziałaś im? – Jest
zaskoczony.
– Nie, ale on tak. – Wskazuję
palcem na przyczynę mych wszystkich problemów.
– Oczywiście, że tak. Przecież
nie może przepuścić żadnej okazji, by dopiec Gryfonom – odpowiada sarkastycznie
i patrzy na Severusa wrogo. Nic więcej nie mówimy, stoimy razem na pustym
korytarzu, wpatrzeni w naszego byłego nauczyciela eliksirów. Aż nachodzi
mnie pewna myśl.
– Myślisz, że udaje? Może
kłamie, że nic nie pamięta, jest w tym przecież świetny – mówię na głos moje
obawy.
– Merlinie, chyba sam bym go
zabił. Myślę, że już lekko świrujesz. Jesteś uzdrowicielem i wiesz równie
dobrze jak ja, że amnezja się zdarza. Skąd takie niedorzeczne pomysły? – Skupia
na mnie swoją uwagę. Milczę przez chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią, aż
w końcu decyduję się na... prawdę.
– Jestem tylko człowiekiem i
zaczynam żałować, Draco.
~~*~~
Witam w ten smutny dzień.
Powiem coś co wszyscy już wiedzą, ale mnie osobiście ciężko się w tym pogodzić. Różdżki w górę drodzy przyjaciele, doszedł od nas Alan Rickman, aktor bez którego Severus Snape nigdy nie byłby taki sam.
Rozdział skończony dosłownie przed chwilą. Pełno błędów i literówek, których nie jestem już w stanie wyłapać jutro na świeżo przejrzę jeszcze raz i wyślę do bety. Mam nadzieję, że zwolniłam z akcją, przynajmniej się starałam. Teraz przepraszam, że tyle musiliście czekać, ale miałam blokadę totalną. Zapraszam do czytania i życzę miłych snów.
Nox, Cornelia Grey.