czwartek, 14 stycznia 2016

Rozdział 13

Jestem tylko człowiekiem..

"Życie to jedno wielkie gówno, a potem się umiera.
Ta. Chciałoby się.  "


  

W moim stosunkowo krótkim życiu doświadczyłam wiele złego. Robiłam szalone i niebezpieczne rzeczy, łamałam zasady, prawo. Znieważyłam mnóstwo autorytetów, widziałam śmierć setek ludzi, byłam torturowana. Od jedenastego roku mojej egzystencji ból jest nieodłączną częścią mnie. Tak... Myślałam, że poznałam smak cierpienia wystarczająco, pewność siebie uśpiła moją czujność, bo prawdziwą agonię poznaję teraz, kiedy mój kochanek, przyjaciel, ojciec mojego nienarodzonego dziecka nic nie pamięta. Powoli zaczynam żałować. Żałuję, że kiedykolwiek go zobaczyłam, poznałam bliżej, że przespałam się z nim na tej cholernej konferencji. To był mój pierwszy krok wprost do piekła. Dziś jestem w połowie drogi i powtarzam: żałuję. Miłość jest piękna, delikatna, to muśnięcie skrzydeł motyla. Miłość jest po prostu dobra, ale nie moja. Kochać tego człowieka to pójść za nim w mrok. Myślałam, że dam radę, że potrafię. Dziś stojąc w ramionach mojego niegdysiejszego wroga, obecnego powiernika mych najmroczniejszych sekretów, słuchając, jak chodząca karta pamięci doznała amnezji, z całego serca żałuję, że nie potrafię przestać go kochać. Merlin mi świadkiem, że próbowałam z całych sił, ale nie mogę... a uparcie wierzyłam, że nie chcę. Jak łatwo żyć w kłamstwie.
            – Hermiono! – Draco potrząsa mym ramieniem i choć wciąż jestem świadoma, nie mogę nic odpowiedzieć. Czuję, jakbym obserwowała wszystko z boku, to jakiś kiepski żart. Mam ochotę się śmiać i wbrew jakiemukolwiek logicznemu powodowi cichy chichot wydostaje się z moich ust. 
– Obiecał – szepczę w końcu z otwartymi szeroko oczami. Na czole blondyna pojawia się zmarszczka, najwidoczniej uznał, że bredzę. 
Wyłaniam się z płomieni, pokój spowija głęboka ciemność. Najciszej, jak potrafię, podchodzę do zielonej kanapy przed kominkiem, po drodze jednak zahaczam nogą o stolik i tylko prawdziwe szczęście powoduje, że łapię stający na nim kubek, zanim roztrzaska się o podłogę. 
– Cholera, Lumos – klnę cicho i rzucam zaklęcie. Zostawiam na sofie moje rzeczy i biegnę pod prysznic. Piętnaście minut później, ubrana w błękitną, jedwabna koszulę nocną, zerkam na zegarek, druga dwadzieścia, ugh! Cudownie, na pewno zdążę się wyspać, urok nagłych wezwań. Podchodzę na palcach do drzwi sypialni i wślizguję się do środka. Otacza mnie mrok, do którego zdążyłam się już przyzwyczaić, na wielkim łóżku widać sylwetkę mężczyzny. Na moich ustach mimowolnie pojawia się krzywy uśmiech: mojego mężczyzny. Skomplikowanego, sarkastycznego, inteligentnego i seksownego jak diabli. Kładę się obok niego i układam na boku, przygotowując się do snu. Już po chwili otaczają mnie silne ramiona, a ciało Severusa wpasowuje się w moje. Odprężam się, czując bijące od niego bezpieczeństwo. Ale w głowie pojawia się nieprzyjemna myśl, spowodowana zachowaniem jednego z pacjentów.
– Sev? – pytam cicho. Odpowiada mi senny pomruk. – Obiecaj mi coś – szepczę.
– Co? – odpowiada już trochę bardziej świadomie.
– Wiem, że nie jesteśmy typowi i nie mówimy sobie tego często, ale... obiecaj mi, że nigdy nie zapomnisz, że cię kocham – tłumaczę powoli. Przyciąga mnie do siebie bliżej.
– Obiecuję – składa przysięgę i całuje mnie w głowę – Śpij. – Stosuję się do jego polecenia i odpływam myślami, spokojna i szczęśliwa, bo to jedno słowo z ust tego konkretnego człowieka znaczy więcej niż jakakolwiek Przysięga Wieczysta.
– To się nigdy nie skończy – odzywam się cicho.
– Wszystko ma swój koniec, Hermiono – Draco delikatnie mnie przytula. Wdycham zapach jego wody kolońskiej i przymykam oczy. Jakże prosto byłoby kochać tego mężczyznę, bez żadnych komplikacji, niepotrzebnych problemów i kłótni. Wracalibyśmy do domu o różnych porach i nikt nie byłby zły, że znów zjedliśmy osobno kolację. Widywalibyśmy się w szpitalu, a w tutejszym żłobku bawiłby się nasz jasnowłosy synek, do którego moglibyśmy w każdej chwili pójść. Widzę to tak dokładnie oczami wyobraźni, że przez jedną krótką chwilę żałuję, że to nigdy się nie spełni. Jedną krótką chwilę. Wyswobadzam się z jego ramion i wizja natychmiast znika. Droga, którą widziałam, byłaby łatwa, to prawda, ale ja nigdy nie uciekam przed wyzwaniami. Prostuję się i unoszę dumnie głowę, opatulam magią, tworząc niewidzialny kokon, a na twarz zakładam maskę perfekcyjnego opanowania. Jedna z rzeczy podłapanych od Severusa: nigdy nie pokazuj swoich słabości, bo w końcu znajdzie się ktoś, kto je wykorzysta. 
– Wyglądasz jak królowa lodu – komentuje cicho Draco.
– Ja jestem królową lodu, Draco – opowiadam. Odwracam się i idę w stronę sali mistrza eliksirów. Mimo niewielkiej odległości, jaka dzieli mnie od pokoju, trasa wyjątkowo się dłuży. Z daleka słyszę hałas dobiegający ze środka, Pani Weasley w pełni swego autorytetu wydaje polecenia i nie przejmując się opinią Severusa, daje mu rady. Na pewno jest zachwycony, na moich ustach mimowolnie pojawia się ironiczny uśmiech. Wchodzę bardzo w jego stylu, drzwi uderzają o ścianę, a wszyscy dookoła milkną. Tak jak sądziłam, Molly znajduje się w swoim żywiole, a Harry i Ron przyglądają sie jej, jakby spadła z księżyca. Oprócz nich nie ma nikogo więcej... na razie. Skupiam na sobie spojrzenia, kiedy podchodzę do pacjenta. 
– Dobry Merlinie, jeszcze tej mi tu brakowało – mruczy pod nosem na mój widok, a mnie przechodzą ciarki na dźwięk jego głosu.
– Profesorze, słyszałam, że wrócił pan do świata żywych – witam się chłodno. Na jego twarzy pojawia się grymas, którym nie uraczył mnie od ponad roku.
– Granger magomedykiem. Od tej pory strach się leczyć – szydzi.
– A jednak fakt, że mimo wszystko się obudziłeś, temu przeczy. – Mrużę oczy. 
– Szacunek, Granger, to, że dostałaś dyplom, nic nie zmienia – charczy. Mówienie wciąż sprawia mu trudność, więc rzucam zaklęcia rozluźniające mięśnie.
– Na szacunek trzeba sobie zasłużyć. I dobrze by było, gdyby pan zamilkł, albo będę zmuszona rzucić na pana czar uciszający. Wysiłek nie jest wskazany – tłumaczę, badając go. Obrzuca mnie gniewnym spojrzeniem, ale stosuje się do polecenia.
– Wyglądasz jakoś inaczej, Hermiono. Zrobiłaś coś w fryzurą? – pyta Ron, a Snape prycha pod nosem. Nie dziwię mu się, sama ledwo się pohamowałam.
– Nie.
– Wyraźnie coś się zmieniło. Przytyłaś? – Jego bezpośredniość mnie zaskakuje, mimo że nie powinna.
            – Wiesz, Ron, statystycznie rzecz biorąc, kobieta, która przytyła, żyje dłużej niż mężczyzna, który jej o tym powie. Masz więc coś do dodania? – Unoszę brew.
– Szczerze powiedziawszy, Ron ma rację – odzywa się Harry. Merlinie, że też akurat tu muszą być tacy spostrzegawczy.
– Pana stan jest stabilny, profesorze. Zlecę dodatkowe badania, ale na razie wszystko wskazuje, że serce ma się dobrze – ignoruję przyjaciela oraz niebezpieczny błysk w oczach Severusa. 
– Ona jest w ciąży, barany – wypala nagle mistrz eliksirów, a ja zamykam oczy, kiedy słyszę, jak ludzie w pomieszczeniu wciągają głośno powietrze. Brawo, stała czujność, nie ma co. Trzeba było rzucić czar na tego idiotę, a przede wszystkim nie sypiać z nim.
– Miał pan nic nie mówić. Nie zostałam magomedykiem za piękne oczy, profesorze – syczę, próbując opanować gniew. 
– Czy to prawda? – Harry domaga się odpowiedzi.
– Pana ostatnie wspomnienie? – pytam, zupełnie nie przejmując się czarnowłosym aurorem. 
– Czemu nie odpowiesz? Poczekam. – Najwidoczniej facet całkiem nieźle się bawił.
– Pana ostatnie wspomnienie? – Po raz kolejny zadaję to samo pytanie i walczę wewnątrz siebie, by nie stracić kontroli.
– Tchórzysz? – Wciąż prowokuje.
– Jestem w pracy, moim obowiązkiem jest ratować ludzi, odpowiadać na pytania związane z medycyną. Rozpowszechnianie zdarzeń z życia prywatnego nie leży w moim interesie. Od tego są szmatławce i nastolatki z burzą hormonalną. Zatem czy którekolwiek z pańskich pytań ma podłoże zawodowe? – odpowiadam najchłodniej, jak potrafię, co nie jest znowu takie trudne. Uczyłam się przecież od najlepszych. 
– Jak długo byłem w śpiączce? Malfoy zadał tylko kilka głupich pytań, a kiedy zorientował się, że zapomniałem jakieś ostatnie dwa lata, uciekł, mamrocząc pod nosem. Zachowanie w żaden sposób niegodne Ślizgona – wypluł ostatnie zdanie. W jego oczach kryła się za to ciekawość, zapewne związana z moją wcześniejszą wypowiedzią.
– Dwa tygodnie. Ostatnie co pan pamięta? – Próbuję jeszcze raz.
– Zebranie śmierciożerców. – Odwraca wzrok, to jedna z nielicznych jego słabości. Nigdy nie patrzy w oczy, kiedy wraca do mrocznych chwil.
– Hermiono, ja także zadałem ci pytanie i wciąż czekam na odpowiedź. – W głosie Harry'ego pobrzmiewa złość. Odwracam się w końcu w jego stronę i długo wpatruję się w jego zielone tęczówki. 
– Jak widzisz na załączonym obrazku. – Kiwam głową, ale wciąż zachowuję moją obronną postawę królowej lodu. – Przyjdę do pana później... albo wyślę rezydenta – waham się przez moment. Obracam się z zamiarem wyjścia, jednak w drzwiach przystaję. 
– Ludzie się zmieniają, profesorze, a ja... jestem tylko człowiekiem, Harry. – Zdanie odbija się od ścian, kiedy nareszcie ich opuszczam.
***
Pocieram czoło, wychodząc z sali operacyjnej. Mam za sobą kilkugodzinny zabieg i choć wcześniej nie miałabym z tym problemu, teraz czuję się zmęczona. Rozciągam bolące ramiona i zdrętwiałe dłonie, słyszę, jak strzykają mi kości. Udaję się do windy i wybieram przycisk z czwórką. Jestem tu sama i bardzo się z tego cieszę, bo mogę w końcu pozwolić sobie na chwilę słabości. Przysuwam się do ściany i opieram się o nią swym lewym bokiem. Czuję, jak opuszcza mnie energia i wszelkie chęci do czegokolwiek. Wydarzenia dnia dzisiejszego są zbyt przytłaczające. To, w jaki sposób moi przyjaciele dowiedzieli się o dziecku i od kogo, jest wręcz przerażające. Powinnam wziąć ich na rozmowę i delikatnie oznajmić, że zostaną wujkami, bo choć te lata dorosłego życia ich zmieniły, na pewno nie byli przygotowani na taki szok. Klnę pod nosem, że też Severus nie mógł się zamknąć. Ta ciąża to poniekąd jego wina, a teraz jeszcze śmie nic nie pamiętać i rzucać mnie na pożarcie wilkom. Powinien być koło mnie i znosić moje humorki. Powinien... Drzwi winy otwierają się z cichym dźwiękiem w tle. Na oddziale panuje cisza, kiedy idę przez korytarz, próbując nikogo nie obudzić. Senna atmosfera udziela mi się, ale dokładnie wiem, gdzie nogi mnie prowadzą. Kilka sekund później staję pod wielką szybą i wpatruję się w czarnowłosego mężczyznę, przez którego mam teraz tyle kłopotów. Odpoczywa jak wszyscy, Pani Weasley postawiła mu bukiet kwiatów na szafce i nie mogę powstrzymać chichotu, kiedy wyobrażam sobie minę Severusa, gdy go rano ujrzy.
– Z czego się śmiejesz? – pyta znienacka Draco, a ja podskakuję.
– Nie strasz mnie tak. – Daję mu sójkę w bok. – Widzisz te wielkie, kolorowe kwiaty? Na pewno mu się spodobały. – Uśmiecham się lekko.
– Tak, na pewno. – Teraz on nie może się powstrzymać i cicho się śmieje.
– Chłopacy wiedzą – mówię nagle i niespodziewanie.
– Powiedziałaś im? – Jest zaskoczony.
– Nie, ale on tak. – Wskazuję palcem na przyczynę mych wszystkich problemów.
– Oczywiście, że tak. Przecież nie może przepuścić żadnej okazji, by dopiec Gryfonom – odpowiada sarkastycznie i patrzy na Severusa wrogo. Nic więcej nie mówimy, stoimy razem na pustym korytarzu, wpatrzeni w naszego byłego nauczyciela eliksirów. Aż nachodzi mnie pewna myśl.
– Myślisz, że udaje? Może kłamie, że nic nie pamięta, jest w tym przecież świetny – mówię na głos moje obawy.
– Merlinie, chyba sam bym go zabił. Myślę, że już lekko świrujesz. Jesteś uzdrowicielem i wiesz równie dobrze jak ja, że amnezja się zdarza. Skąd takie niedorzeczne pomysły? – Skupia na mnie swoją uwagę. Milczę przez chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią, aż w końcu decyduję się na... prawdę.
– Jestem tylko człowiekiem i zaczynam żałować, Draco.



 
~~*~~
Witam w ten smutny dzień.
Powiem coś co wszyscy już wiedzą, ale mnie osobiście ciężko się w tym pogodzić. Różdżki w górę drodzy  przyjaciele, doszedł od nas Alan Rickman, aktor bez którego Severus Snape nigdy nie byłby taki sam.
Rozdział skończony dosłownie przed chwilą. Pełno błędów i literówek, których nie jestem już w stanie wyłapać jutro na świeżo przejrzę jeszcze raz i wyślę do bety. Mam nadzieję, że zwolniłam z akcją, przynajmniej się starałam. Teraz przepraszam, że tyle musiliście czekać, ale miałam blokadę totalną. Zapraszam do czytania i życzę miłych snów.

Nox, Cornelia Grey.