Początek końca
„Wiedziałam,
że należał do społeczeństwa, do świata. Nie dlatego, że był utalentowany, a
nawet przystojny, ale dlatego, że nigdy nie należał do nikogo innego.”~ Marilyn
Monroe
Noc otulała ziemię
niczym kołdra. Na granatowej płachcie nieba miliardy gwiazd rozświetlały mrok
jak świeczki. Młoda kobieta stała przy barierce na Wieży Astronomicznej.
Chłodny wiatr plątał jej piękne, długie loki. Miała filigranową figurę i jasną
karnację. W błękitnej, podkreślającej wszystkie atuty sukience wyglądała
dziewczęco. Jej mocno podkreślone oczy wyrażały spokój, a na ustach
pomalowanych czerwoną szminką błąkał się delikatny uśmiech. O jeden z filarów
opierał się wysoki mężczyzna. Ubrany był w czarną koszulę i tego samego koloru spodnie
uprasowane w kant. Strój ten kontrastował z jego bladą barwą skóry. Jego czarne
oczy wpatrywały się intensywnie w brunetkę – tylko one zdradzały jakiekolwiek
emocje, bowiem na jego twarzy była tak dobrze znana wszystkim maska
obojętności. W pewnym momencie poruszył się ni to zniecierpliwiony, ni to
poruszony.
– To koniec,
Granger. – Jego cichy głos przeszył ciszę, niszcząc jej magię. Kobieta, słysząc
te słowa, przymknęła swe orzechowe oczy i głęboko odetchnęła. Po chwili
obróciła się i wolnym krokiem podeszła do swego towarzysza. Wplatając swą dłoń
w jego włosy zmusiła go, by się nachylił, a kiedy już to zrobił, jej usta
odnalazły jego w czułym i delikatnym pocałunku. Po odsunięciu się od niego
kobieta nie patrząc już na owego mężczyznę, skierowała się do wyjścia z wieży.
Szła z podniesioną głową, prosto w mrok, który tak niespodziewanie ogarnął jej
życie. Już kilka sekund później jedynym dowodem na to, że wraz z Severusem
Snape'em była dziewczyna o nazwisku Granger, był oddalający się stukot jej
szpilek...