poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział 6


Pójdę za tobą w ciemność

"Life works in mysterious ways but when you find your inner glow is back and shining brighter, you know it's right..."

Stoję przy wielkiej fontannie przedstawiającej hipogryfa. Czekam na moją rudą przyjaciółkę już dobre piętnaście minut, a ona jak zawsze się spóźnia! Jest południe, na ulicy Pokątnej panuje spory ruch, więc chociaż staram się wypatrzeć w tym tłumie tę charakterystyczną czuprynę, coś kiepsko mi idzie. Zerkam na zegarek. Za pięć minut przepadnie nam wizyta u fryzjera. Madame Charlotte to znana i rozchwytywana stylistka fryzur. Miejsce u niej graniczy z cudem, no, chyba że jest się mną – bohaterką wojenną, przyjaciółką Harry’ego Pottera, uzdrowicielem światowej klasy itd. Przed oczami miga mi czyjaś ręka, a zaraz potem ktoś wiesza się na mojej szyi. Owym ktosiem okazuje się Ginny.
– Hermiona! – wykrzykuje radośnie, a ja po prostu muszę się zaśmiać. Tyle szczęścia w tak niewielkiej osóbce.
– Ginny. Znów się spóźniłaś – mówię niby z naganą, choć tak naprawdę już mi przeszło.
– Wiem, przepraszam, ale w ostatniej chwili wypadł mi pilny przypadek. – Wykrzywia usta, by okazać swoje niezadowolenie.
– Dobra, mówi się trudno. A teraz szybko, bo na balu będziemy wyglądać jak prawdziwe wiedźmy. – Czym prędzej ruszamy w stronę salonu mody.
Owy salon to w rzeczywistości lokal o budowie szeregowej, wciśnięty między mały sklepik z szatami a kawiarnię. Wielki szyld z fantazyjnymi zawijasami głosi jego nazwę: Charlotte. Na wystawie, w oknie stoją dwa wielkie wazony z kolorowymi piórami. Wchodzimy do środka i od razu otula nas zapach lakieru. Krzywiąc się lekko, podchodzę do recepcjonistki, a już chwilę później siedzę na fotelu i relaksuję się, kiedy jakiś stażysta myje mi włosy. Zajmująca miejsce obok mnie Ginewra Zabini zerka w moja stronę co chwilę i jestem pewna, że w jej mniemaniu to jest tak zwany dyskretny manewr.
– Możesz powiedzieć, o co ci chodzi? –pytam w końcu, lekko zirytowana.
– Co jest między tobą a Malfoyem? – odpowiada, wręcz kipiąc ciekawością.
– Nic. A co ma być? – Patrzę na nią podejrzliwie, zmieniając fotel.
– Mieszkacie ze sobą, opiekuje się tobą i cię wspiera. Proszę, bądź szczera, jesteście razem? – Tłumaczy, silnie przy tym gestykulując.
– Nie, Ginny, nie jesteśmy w związku. Przyjaźnimy się, to wszystko, przykro mi, jeśli cię rozczarowałam. – Merlinie, jeśli moja najlepsza przyjaciółka tak myśli, to co dopiero cała reszta społeczeństwa!
– Ale idziecie razem na bal? – Nigdy się nie zniechęci?
– Tak, idziemy razem na bal – odpowiadam.
– Czyli może coś z tego wyjdzie. Pasujecie do siebie – mruczy cicho pod nosem, a mnie krew zalewa.
– Nie, nic z tego nie wyjdzie. Jesteśmy przyjaciółmi. Dobrze wiesz, że przyjaźń damsko-męska jest możliwa. Przecież sama przyjaźniłaś sie z Harrym... – urywam w pół zdania.
– No, kochanieńka. Dokończ – mówi, rozbawiona. – Z tego, co pamiętam, to kochałam się w nim, odkąd go poznałam. A ty i Ron? Podkochiwałaś się w nim od której klasy? Drugiej? Więc nie mów mi, że taka przyjaźń istnieje.
– No dobrze, pani profesor. To jak wyjaśnisz mnie i Harrego? – Podnoszę brew.
– Wyjątek od reguły. Ot i cała filozofia. Zdarza się w każdej dziedzinie. Nie oznacza to jednak, że masz rację. Ja ci mówię, jeszcze wypiję na twoim weselu z Malfoyem – oznajmia wszystkowiedzącym tonem.
– Prędzej poślubię Snape'a – rzucam w odpowiedzi kpiącym tonem. A moja przyjaciółka wybucha gromkim śmiechem. Och, Ginny, gdybyś tylko wiedziała. Resztę czasu rozmawiamy na lekkie i przyjemne tematy. Dowiaduję się, że państwo Zabini myślą o wakacjach w Hiszpanii. To dobrze, należy się im. Na chwilę zahaczamy o tematy zawodowe, a potem przekazujemy sobie wszystkie plotki. 
Kiedy wracam do domu, zastaje mnie kompletna cisza. 
– Draco? – wołam dla pewności. Odpowiada mi powolne tykanie wskazówek zegara. Wzruszam ramionami i udaję się do mojego pokoju. Zostały mi tylko trzy godziny do balu. Gdy przechodzę przez salon, w oczy rzuca mi się wielki nagłówek z Proroka Codziennego: Rudolf Lestrange nie żyje! Barty Crouch Jr na wolności! Ech, kochana Rita już na drugi dzień umieściła szczegółowy artykuł na temat niekompetencji aurorów, o haniebnej ucieczce z Azkabanu, dokładnie podkreślając, że do tej pory udało się to tylko jednej osobie. Podważyła nawet moje dobre imię, twierdząc, że być może mam coś wspólnego ze śmiercią pacjenta, którym się zajmowałam. Szczyt zuchwalstwa, lekkomyślności i całkowity brak manier! Im dłużej żyję na tym dziwnym świecie, tym bardziej on mi się nie podoba. Nikt naturalnie nie uwierzył w insynuacje pani redaktor, jednak plotki poszły w świat. Reporterzy przez trzy dni nie dawali mi spokoju. W końcu, zniechęceni brakiem jakichkolwiek komentarzy z mojej strony, przestali. Ubolewając nad głupotą ludzi, idę do łazienki.
Szybki prysznic później stoję przed toaletką, robiąc makijaż. Podkreślam oko, tuszuję rzęsy, nakładam róż na policzki. Delikatna pomadka ozdabia moje malinowe usta. Rozpuszczone loki okalają całą twarz. Wstaję, ściągam satynowy porannik, pod którym mam na sobie tylko bieliznę. Zakładam pończochy z wprawą chirurga, ostrożnie, by nie zrobić oczka. Następnie szpilki, będzie o wiele wygodniej założyć resztę. Na koniec zostaje sukienka. Moja królowa. Bardzo długo jej szukałam. Spędziłam godziny w jej sklepach, potem na lekkich przeróbkach, aż uzyskałam zamierzony efekt. Nie mogę się doczekać, aż on mnie zobaczy. Tak, zrobiłam to dla niego. Chcę zobaczyć jego minę, uznanie w jego oczach, choć wiem, że szybko ukryje je pod maską obojętności. Z pomocą różdżki zapinam suwak zamka. Znów udaję się do toaletki, tym razem po flakonik moich ulubionych perfum. Bez, konwalie i róże. Uśmiecham się z nadzieją, że ten stan będzie trwał cały wieczór. Powolnym krokiem kieruję się do drzwi mojego pokoju. Energicznym ruchem wychodzę i widzę w salonie Draco. Stoi przy oknie i popija nieśmiertelną whisky, ubrany w szykowny, dopasowany garnitur – wygląda niesamowicie elegancko. Rozczochrane włosy dodają mu tylko uroku. Odchrząkam cicho, by dać znać o swojej obecności. Ogląda się przez ramię natychmiast.
– Wow!– Luzuje czarny krawat. – Kobieto, bo jeszcze pomyślę, że to dla mnie się tak wystroiłaś – rzuca w końcu z typową dla siebie ironią. Już dawno nauczyłam się, że w ten sposób oni się po prostu chowają. Oni, czyli Draco, Severus, Lucjusz, a nawet w nielicznych momentach Blaise. To chyba jest typowa cecha Ślizgona. Z Harrym czy Ronem nie miałam takich problemów.
– Malfoy, myślę, że nie ode mnie tego oczekujesz – odpieram, zmieniając wyraz twarzy na kpiący, kiedy przypominam sobie jego czuły gest, skierowany do Emmy. Wyszła ze szpitala tydzień temu i choć wciąż ma wolne, wiem, że na balu się pojawi. 
– Nie wiem, o co ci chodzi – mówi szybko. – Pośpieszmy się, nie wypada się spóźnić.
– Tak mówią twoje arystokratyczne zasady? – pytam.
–Tak mówię ja i to powinno ci wystarczyć. – Podchodzi do mnie i podaje mi ramię, a w chwili, gdy je ujmuję, otacza mnie ciemność.
Hogwart to jedno z tych miejsc, które nigdy się nie zmieniają. Widok zawsze będzie zapierał dech w piersi, strzeliste wieżyczki będą przecinać niebo, majestatyczna budowla będzie przyprawiać gęsią skórkę. Wszystkie te czynniki po prostu są i już sie nie zmienią.
Dzisiejszego wieczoru jasno świecący księżyc pokazuje drogę do zamku. Skąpane w jego blasku błonia mienią się tysiącami barw. Bijąca wierzba prezentuje się dostojniej niż zwykle – ale to wszystko zdaję się dostrzegać tylko ja. Idziemy razem z Draco pod ramię pod same schody szkoły, gdzie czekają reporterzy i fotografowie. Od błysku fleszy można dziś oślepnąć. Zatrzymujemy się na moment, by zapozować, i ruszamy dalej, słysząc głośne krzyki dziennikarzy.
– Panno Granger! Panie Malfoy! Czyżby nowa miłość?
– Chodzą plotki, że pan Malfoy już się do pani wprowadził, czy to prawda?
– Proszę to skomentować! – Wymieniamy ze sobą spojrzenia, po czym wybuchamy gromkim śmiechem. Och, ludzie potrafią być pomysłowi, kiedy chcą. 
– Wygląda na to, że znów będziemy na językach całego magicznego społeczeństwa. – Wzdycha ciężko.
– Oj, nie marudź, przynajmniej będzie wesoło. – Oj, tak. Śmiechu to nam nie zabraknie. Docieramy do Wielkiej Sali, skąd słychać spokojną muzykę i gwar głośnych rozmów. 
– Gotowa? – pyta cicho.
–Gotowa – odpowiadam.
Wielka Sala zmieniła się nie do poznania. Z sufitu zwisają białe i błękitne girlandy. Kwiaty stoją wszędzie, gdzie się da, w wielkich wazonach, nie ma jednak wrażenia przepychu. Są rozmieszczone z pomysłem, dzięki czemu dają fantastyczny efekt. Jasne światła sprawia, że przenosimy się do krainy lodu. Setki par w całym pomieszczeniu szukają swego miejsca, niektórzy już tańczą, inni rozmawiają w grupie swoich znajomych. Gdy wchodzimy, oczy wszystkich zebranych na chwile zwracają się na nas. Widzę podziw, uznanie, szacunek, słyszę szepty, ale szukam jego. Stoi z dyrektorem na drugim końcu sali, rozmawiają z ożywieniem. Spogląda w stronę drzwi, gdy dociera do niego zamieszanie, jakie wywołaliśmy. Nasze oczy się spotykają i choć dzieli nas całego pomieszczenia, jesteśmy sami. Tylko on i ja. Skina lekko głową w geście powitania, na co odpowiadam tym samym, a potem znikam w tłumie. 
Zaczyna mnie już boleć głowa. Gwar wszystkich rozmów pomieszany z muzyką staje się nie do wytrzymania dla moich biednych uszu. Dawno się od tego odzwyczaiłam, w pracy panuje względna cisza. Nic nie może się równać ze spokojem na sali operacyjnej. Wszystko jest poukładane, ustalone, perfekcyjnie zagrane. Nasz koncert trwa nieprzerwanie godzinami i gdy tylko się kończy, zaczynamy od nowa. Na nowych deskach sceny, z nowym instrumentem. Dziś, w tym miejscu panuje chaos, którego tak nie znoszę. Tańczę właśnie już sama nie wiem który taniec z Draco. Sprzeczamy się cały wieczór o najnowszą technikę wykonywania kraniotomii. Gdy kończy się kolejna piosenka, czuję na ramieniu czyjś dotyk. Obracam się zaskoczona, ale kiedy dostrzegam, kto za mną stoi, wpadam w najprawdziwszy szok. To Severus.
– Czy można prosić o kolejny taniec? – pyta uprzejmie. Odruchowo przytakuję. Wysportowane ramiona Malfoya zastępują szersze, muskularne i silne. Przymykam powieki, delektując się tą chwilą. Pierwsze dźwięki melodii zwiastują mój rychły koniec. Walc angielski. Zbyt blisko siebie. Jest wyższy – mimo moich szpilek. Chcąc zobaczyć jego twarz, unoszę głowę. Wpatruje się we mnie intensywnie, zaborczo i cholernie seksownie. Uchylam lekko usta, a serce przyśpiesza gwałtownie. Och, widzę to, widzę w jego oczach tę rozpaczliwą potrzebę. Prośbę, nieme błaganie o pocałunek. Oddech mi przyśpiesza, jego też, czuję to. Jakaś niewidzialna siła przyciąga nas do siebie. Otumania. Już nie jesteśmy dwójką ludzi. Niezależną kobietą i wolnym mężczyzną. Jesteśmy jednym ciałem, duszą. Krwawiące rany w sercu goją się w tym tańcu. Nie ma nikogo koło nas. Znikają ludzie, czas i świat. Wirujemy na parkiecie, modląc się, by ta chwila nie minęła. Czuję magie w powietrzu, ale przede wszystkim czuję jego zapach. Zapach bezpieczeństwa, domu i miłości. Upajam się nim, niczym zdrowiejący alkoholik, stający nad przepaścią swojego nałogu. Tak jest w tej chwili. Severus nachyla się i zanurza nos w moich włosach, przyciągając mnie bliżej, o ile to jeszcze możliwe. 
– Nie myślałam, że to będzie takie trudne. Sądziłem, że zdążyłem w samą porę, że nie oczarowałaś mnie aż tak. Że się wyleczę, gdy tym czasem... Nie potrafię bez ciebie żyć. Stałaś się powiewem świeżego powietrza. Wdarłaś się w moje życie, gdy ogień trawił w nim wszystko naokoło. Uważałem, że nie ma już nadziei, traciłem wiarę, że uda mi się uratować. Dym dostał się już do moich płuc. Dusiłem się, i wtedy pojawiłaś się ty. Otworzyłaś mi oczy, pokazałaś, że mam, o co walczyć... Uratowałaś mnie, ale... i uzależniłaś. Stałaś się jednocześnie ostatnią deską ratunku i gwoździem do trumny – mówi to cicho, z ledwo wyczuwalnym cierpieniem. Cały czas chowając twarz w moich lokach. Łzy zbierające się pod powiekami chcą się uwolnić, ale nie mogę na to pozwolić, nie tu. Każde jego słowo boli jak uderzenie bata. Nie potrafię bez ciebie żyć. Ostatnie takty melodii kończą nieubłaganie naszą chwilę bliskości, ale nie mogę tego tak zostawić. Chcę wiedzieć więcej, choćbym miała umrzeć z bólu.
– Nie tu. Znajdź mnie w moim bezpiecznym miejscu. – Staję na palcach i szepczę mu te słowa wprost do ucha zdławionym głosem. Następnie szybko i delikatnie muskam jego policzek, składając czuły pocałunek. Odsuwam się, nie sprawdzając jego miny. Odchodzę z dumnie uniesioną głową. Stałaś się powiewem świeżego powietrza. Pokonuję tłum gości, wymieniając się z innymi typowymi formułkami grzecznościowymi. Zmierzam do wyjścia. Sądziłem, że zdążyłem w samą porę, że nie oczarowałaś mnie aż tak. Idę kolejnymi korytarzami, pochodnie oświetlają gołe mury zamku. Krok za krokiem. Szpilki w zetknięciu z podłogą wydają głuche dźwięki. Nie chcę płakać, wiem, jak skończy się to spotkanie, wiem, że na łzy przyjdzie czas. Przez chwilę zastanawiam się, czy mu nie powiedzieć, że zostanie ojcem. Kładę dłoń na wciąż płaskim brzuchu. Już niedługo i wszyscy się dowiedzą. A wtedy wyjadę. Zostawię wszystko, zniknę. Układam szczegółowy plan. Dam radę. Schodzę po krętych, stromych schodach. Podnoszę suknię, by nie upaść. Kiedy schodzę z ostatniego schodka, jestem już prawie na miejscu. Wielkie, mahoniowe drzwi dzielą mnie od mojego bezpiecznego miejsca. Przykładam rękę do drewna.
– Pójdę za tobą w ciemność – szepczę, a dłoń zaczyna jarzyć mi się błękitnym światłem, kilka sekund później słychać charakterystyczny szczęk i drzwi się otwierają. Wchodzę do środka. Komnaty Severusa. Tylko nieliczni mają do nich wstęp. Hasło wymyśliliśmy razem, pewnego wieczoru, siedząc przy kominku. Teraz wybieram ciemnozielony fotel i zajmuję w nim miejsce. Ciekawi mnie, kiedy przyjdzie i czy w ogóle się pojawi. Dusiłem się, i wtedy pojawiłaś się ty. 
Moje obawy wydają się bezpodstawne. Przychodzi już chwilę po tym, jak siadam. Nie oglądam się, przez cały czas jestem odwrócona do niego tyłem. Co ja chcę mu powiedzieć?
– Ja umiem bez ciebie żyć. Robiłam to przez całe sześć tygodni. Umiem. – Słyszę, jak wciąga głośno powietrze. – Ale nie chcę. Nigdy nie chciałam – mówię to z prostotą, wpatrując się w płomienie. Wdarłaś się w moje życie gdy ogień trawił w nim wszystko na około. Wstaję i powoli podchodzę do niego. Wpatruję się w jego oczy i uśmiecham nieśmiało. Znalazł mnie. Wiedział, gdzie znajduje się moje bezpieczne miejsce. Och, Severusie, jest tyle rzeczy, które chciałabym ci powiedzieć. Chcę krzyknąć na cały głos, jak bardzo cię kocham. Pragnę, byś wiedział, jak bardzo mnie wtedy zraniłeś. Jak ciężko mi się oddycha z dala od ciebie. Jak tęsknię za twoim dotykiem. Ale znam cię i wiem, że żadne słowo, które padło tej nocy z naszych ust, nic nie zmienia. Nie mogąc się powstrzymać, całuję go. Słodko, czule, namiętnie. Przyciąga mnie do siebie, wplata palce w moje włosy. Po raz ostatni oddaję mi siebie.  Stałaś się jednocześnie ostatnią deską ratunku i gwoździem do trumny.

~~*~~

W moim życiu nie było wiele szczęścia. Nie było miłościkażda decyzja wiązała się z bólem. Przeżyłem dwie wojny, walczyłem do utraty tchu. Za wolność, za ojczyznę, za honor. I kiedy to się skończyło, a ja błagałem o śmierć, pojawiła się ona. Tyle lat młodsza, taka piękna, pełna wiary. Była moja zgubą. Ale będę żył, póki jej uśmiech niesie pocieszenie, póki jej dłonie ratują życie. Póki ona walczy za nas wszystkich. Przeżyję, bo jak powiedziałem wcześniej, ocaliła mnie. Stałaś się jednocześnie ostatnią deską ratunku i gwoździem do trumny.





~~*~~
Cześć!
O Boże, skończyłam! Normalnie nie wierze.  Obejrzałam ostatnio Rozważną i Romantyczną z kochanym Alanem Rickman'em. Świetnie zagrał, polecam. Nie ględzę więcej. Proszę o komentarze.


Chce wam złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji Dnia Dziecka! Pamiętajcie, że wszyscy nimi jesteśmy!

Conelia Grey.. :)

14 komentarzy:

  1. Droga Cornelio!

    To był zdecydowanie najlepszy rozdział, jaki się tutaj do tej pory ukazał! Jestem naprawdę pod mega wrażeniem! Wiesz, że nie przepadam za Sevmione, ale to jest po prostu genialne! Tak pięknie ukazałaś ich tęsknotę za sobą, że aż się wzruszyłam :) No nic, jakoś będę musiała przeżyć ten kolejny miesiąc oczekiwania na kolejny rozdział ;)

    Pozdrawiam, Repesco.

    PS Jeżeli chodzi o Twój komentarz pod moją miniaturką, to:
    Nie w każdej miniaturce musi być happy end, ale pocieszę cię - będzie ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedno wielkie wow!
    Z pewnością nie zachwycam elokwencją, ale to zdecydowanie jeden z najlepszych rozdziałów.
    Te uczucia są tak pięknie oddane. Och!
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    opowiadaniahp.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział:)
    Rozważną i romantyczną z Alanem oglądałam chyba sto razy :)
    Pozdrawiam i weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cuudo! Bajeczny rozdział! Severus! ♥ MATKO, TYLE SCZĘŚCIA W JEDNYM IMIENIU! ♥ To co zrobiłaś w tym rozdziale, było po prostu świetne! Błagam pisz więcej!

    BellatriX

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj.
    Prolog robi wrażenie, zaintrygował mnie. Rozdział pierwszy - jestem ciekawa dlaczego Hermiona "mieszka", a raczej gości u siebie Draco. Cieszę się, że jest lekarką. Czyżby na koniec pojawił się Severus? Mój ulubieniec! :) Rozdział 2 - cholera Snape, dlaczego tak bardzo na wszystkich działasz? :) Rozdział trzeci - ciąża? Serio? Cholera, nie chciałabym być na miejscu, Hermiony. Aczkolwiek wierzę, że poradzi sobie. W końcu jest niezwykle silną kobietą, a Malfoy wbrew pozorom martwi się o nią. Szósty rozdział - bal, jestem ciekawa jak to było. Ułoży się między Hermioną a Severusem? Chciałabym, bardzo.. :)
    Tak jak jasności, czytam opowiadania tych osób, które również znajdują czas na moje opowiadanie. Mam nadzieję, że znajdziesz czas.
    Pozdrawiam,
    http://akfradratposiadaartystycznaduszyczke.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny rozdział, ale miałam nadzieję, ze będzie więcej Severusa. Po przeczytaniu HG/SS "Bez cukru" mam niedosyt tej pary. Bardzo dobrze opisujesz emocje, podoba mi się ten styl. :) Czekam do następnego ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny Blog, świetne opowiadanie, życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny Blog, świetne opowiadanie, życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny Blog, świetne opowiadanie, życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Wpadłam tu przypadkiem i zostanę na dłużej. Czekam na kolejne rozdziały. Zapraszam również do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Powiem Ci, że na bloga trafiłam przypadkowo podczas nudy w pracy przez katalog opowiadań i mówię: a jeszcze jedno Sevmione, odmóżdżę się.
    Ale nie. Jest trochę przewidywalnych wątków, jak na przykład ciąża Hermiony, ale poza tym blog jest naprawdę dość oryginalnie prowadzony i chętnie pośledzę, jak to dalej rozwiążesz.
    Fajny wątek medyczny, podoba mi się.
    Będę wpadać.
    Pozdrawiam,
    Farfocel
    Jakbyś chciała mnie znaleźć blogowo, to tylko pamiętnik prowadzę z poezją i one-shotami. Jak będziesz chciała zobaczyć, to daj znać, podeślę adres. Ale nie wart uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  12. to opowiadanie urzeka mnie każdym zdaniem, każdym słowem coraz bardziej. tak pięknie opisujesz relacje Snapea i Hermiony. tyle bólu, tęsknoty i miłości. te wszystkie uczucia są wręcz namacalne....
    szkoda mi Severusa... bardzo mi go szkoda. a tym bardziej że ona nic mu nie mówi o dziecku. a on ma prawo wiedzieć. ...
    www.azylstracencow.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  13. Opowiadania czyta się lekko i swobodnie, jest świetne choć początkowo zniechęciła mnie pierwsza osoba. Wszystko pięknie, ładnie, ale czy tylko mi rzuciło się w oczy, że ten rozdział nie ma kompletnego sensu?
    Najpierw się ubiera i maluje na bal, potem idzie na pogrzeb, następnie do pubu, no okej, niby nie ma problemu, ale później idzie do fryzjerki, żeby wziąć prysznic i znów się malować jak wróci do domu? Ja rozumiem magia i wgl, ale czy na pewno fryzura się nie rozwali podczas prysznica?

    OdpowiedzUsuń
  14. What Is A Casino Site? - Lucky Club
    Casino games can be played on any online casino. Casino sites usually have a lot of games available for people to choose 카지노사이트luckclub from. The Number of games: 4+

    OdpowiedzUsuń