"Mogłaby zamknąć oczy, udawać, że wszystko jest w porządku. Wiedziała jednak, że nie da się żyć z zamkniętymi oczami."
Jest mi dobrze, spokojnie. Nikt niczego nie chce, nie oczekuje,
nie rani. To jak sen - odprężające, regenerujące. Pobudzające do walki, ale czy
ja mam o co walczyć? Nie pamiętam, otacza mnie tylko błogosławiona cisza...
Ktoś przygniata mi rękę, marszczę nos, bo minie swędzi. Strasznie
chce mi się pić. Próbuję uratować dłoń, zanim krew całkowicie przestanie do
niej docierać i skończy się to amputacją. Otwieram w końcu oczy i od razu
mrużę, gdy światło mnie razi. Wciąż nie mogę wyszarpać ręki, więc
patrzę co mi to uniemożliwia. To Draco, zasnął na niej w całkowicie
niechlujny sposób, i trochę obawiam się, że zaraz zacznie się ślinić. I wtedy
to się dzieje, niepozorny ruch w moim brzuchu i lekkie kopnięcie. Wciągam ze
świstem powietrze.
– Co? Co się dzieje? Coś nie tak? – blondyn nareszcie się budzi
zaalarmowany hałasem. W oczach zbierają mi się łzy, a
gardło wciąż mam strasznie wysuszone, więc jedynie łapię go
i przykładam jego dłoń do mojego brzucha. Na początku zdezorientowany
już po chwili obdarza mnie niesamowicie uroczym uśmiechem.
– Kopie – stwierdza, wpychając się mi do łóżka. Kładzie się przy
mnie na boku, lekko przytulając.
– Nic jej nie jest – nie mogę się powstrzymać, po policzkach płyną
łzy, a ja śmieje się z ulgą na cały głos i jest on tak zaraźliwy, że Draco
dołącza do mnie. Para przyjaciół, która uniknęła najgorszego
i choć czują radość to każde z innego powodu. Chłopak, bo nie stracił
najlepszej przyjaciółki, prawie że siostry i dziewczyna, bo wiąż ma nadzieję.
– Wystraszyłaś mnie – szepcze w końcu, zanurzając nos w moich
włosach i całuje w głowę.
– Przepraszam. – Tylko to mogę powiedzieć, a raczej wychrypieć. –
Strasznie chce mi się pić. - Krzywię się kiedy to mówię. Podaje mi szklankę
wody i znów kładzie się przy mnie.
– Przepracowujesz się, żyjesz w ciągłym stresie i nie zamierzasz
zwolnić. Tak nie może być, zobacz do czego to doprowadziło. Leżysz w szpitalnym
łóżku. Ale to po części moja wina, obiecałem, ze się tobą zajmę. Naprostowałem
jednak wszystko, masz tydzień urlopu, a potem każdy będzie na ciebie
chuchał i dmuchał. Nie przyjmuję zażaleń – zaznaczył stanowczo, widząc, że chce
coś wtrącić.
– Mogę zgłosić sprzeciw? – pytam naiwnie i jeśli mam być ze sobą
szczera jestem w kompletnym szoku.
– Nie – krótkie stwierdzenie, nic więcej.
– Okay – odpowiadam, bo choć moja duma odrobinę cierpi, to
niespodziewanie miło jest mieć świadomość, że kogoś obchodzisz.
– Okay – potwierdza i teraz bezceremonialnie wpycha mi się pod
kołdrę. –To teraz idź spać – rozkazuje zamykając oczy i ziewając przy okazji.
– Miałam jutro zrobić bajpasy – odzywam się po kilku
minutach.
– Ktoś inny się tym zajmie – mruczy sennie. Chcę zaprotestować,
więc otwieram usta, ale nic sensownego nie przychodzi mi do głowy. Zamykam je
zrezygnowana i próbuję zasnąć. Układam się wygodniej, delikatnie poprawiając
poduszkę. Problem polega na tym, że wcale nie jestem zmęczona. Spałam tyle
czasu, mogłabym teraz spokojnie iść na kilkugodzinną operację i nic by mi nie
było. Rozglądam się dokoła w poszukiwaniu czegoś inspirującego, ale jak na
złość nic się nie znajduję. Malfoy chyba zasnął, aparatura jak na złość nie
wydaje żadnych dźwięków, nawet zegar na ścianie milczy jak zaklęty.
Wszechogarniająca cisza wręcz dudni w uszach. Słyszę tylko bicie mojego serca,
mała Prue kopie mnie od czasu do czasu, a ja w końcu uspokajam się i znudzona
odpływam do krainy sennych marzeń w objęciach mego przyjaciela.
~~*~~
Coś jest nie tak z tą dziewczyną, nie, kobietą. Z całą pewnością
jest już kobietą, irytującą, ale jednak. Kiedyś kiedy jeszcze ją znałem była na
prawdę łatwa w rozszyfrowaniu. Wystarczyło jedno spojrzenie by wiedzieć, że coś
kombinuje, jeśli zaś chodzi o przyłapanie jej na gorącym uczynku, to już inna
sprawa. Nie mam jednak wątpliwości, że teraz jest zupełnie inna. Stała się
zagadką, nigdy za nimi jakoś szczególnie nie przepadałem i raczej w czasie,
którego nie pamiętam się to nie zmieniło, dlatego może być pewna, że w końcu ją
rozszyfruje. Nie rozumiem jej, mam wrażenie jakby znała mnie lepiej niż ktokolwiek,
a to jest niemożliwe. Nikt nie wie o mnie wszystkiego i to się nie zmieni.
Spojrzenie, którym mnie obdarzyła kiedy osuwała się w moich ramionach-
przerażona, blada i taka krucha, sprawiło, że sam straciłem na moment
panowanie. Przez jedną sekundę w mojej głowie ktoś krzyknął nie, spanikowałem,
a mnie się to nie zdarza. Ona mi to zrobiła, przypomniała, że mam uczucia. Nie
raz zresztą, to samo stało się na dachu podczas naszej umowy i w tej przeklętej
windzie, chyba nigdy nie odczuwałem czegoś podobnego. Nie wiem co się ze mną
dzieje, tak samo jak nie mam pojęcia dlaczego wciąż stoję pod jej pokojem
gapiąc się przez szybę jak śpi. Widziałem całą scenę, która rozegrała się w
pokoju wcześniej, nie zauważyli mnie, ale to moja zasługa, jestem, znaczy byłem
szpiegiem. Coś sprawia, że widząc jak młody Malfoy ją przytula mam ochotę
odwrócić wzrok. Twierdzą, że nic ich nie łączy, ale czy aby na pewno? Wyglądają
jak prawdziwa rodzina, chyba o to chodzi, osobiście nigdy nie miałem na nią
czasu i być może jakaś mała część, bardzo dobrze schowana, żałuje. Jednak czy
ktokolwiek chciałby być ze mną? Rola, którą grałem tyle lat przyległa do mnie
tak szczelnie, że nie umiem jej zdjąć, taki jestem. Robię się sentymentalnym
głupcem na starość, kręcę głową, ubolewając nad własną chwilą słabości. Ja ich
nie miewam i dlatego zaczyna ogarniać mnie złość, to jej wina,
wkurzającej uzdrowicielki leżącej w tym pokoju. Mrużę niebezpiecznie oczy, znów
się jej przyglądając, ostatnie kilka sekund i obracam się na pięcie odchodząc,
a moje nieśmiertelne, czarne szaty powiewają za mną dumnie. Mam cel,
rozszyfrować Granger.
~~*~~
Mam problem, chyba zaczął się u mnie syndrom odstawienia. Nie
operuję od wczoraj, okazuje się, że zajmowało to większość mojego czasu, więc
teraz kiedy Draco odstawił mnie do domu, cholernie się nudzę. Mamy dziś na
prawdę ładny dzień, więc pani Weasley organizuje na wieczór ognisko, po części
nie chce mi się tam iść, ale z drugiej strony, Ginny zaprosiła rezydentów. Nie
mam pojęcia dlaczego, tak szczerze mówiąc, ale to jej sprawa, plus jest taki,
że mogę wypytać o moich pacjentów. Ten drań Malfoy zablokował mi dostęp do ich
kart. Nie wiem jak to możliwe. To ja jestem szefem magokardiochirurgi,
podejrzewam jednak, że Edward miał z tym coś wspólnego, zdrajca. Jeszcze ładnych
kilka godzin zanim się ściemni, a książka po raz pierwszy od bardzo dawna nie
jest dla mnie wybawieniem. Jestem za to głodna i mam ochotę na nie byle co.
Wstaję z kanapy i idę do kuchni, szperam w szafkach sprawdzając czy mam
potrzebne składniki, wykładam wszystko na blat i zabieram się za przygotowanie
muffinek. Kochałam je gdy byłam mała. W mieszkaniu panuje przerażająca cisza,
nigdy mi nie przeszkadzała, wręcz ją błogosławiłam kiedy wracałam zmęczona po
dyżurze, ale nie dziś. Dzisiaj jest nie do zniesienia, wprowadza niepokój, więc
rzucam zaklęcie wyciszające na pomieszczenia i włączam moją ulubioną płytę
Fatalnych Jędz na cały regulator. Muzyka ogłusza, ale to dobrze, nie pozwala mi
myśleć o wczorajszym dniu, o jego ramionach i kobiecie w lochach. Podśpiewuje
refren piosenki kiedy wkładam babeczki do nagrzanego piekarnika i siadam przed
nim. Zawsze lubiłam patrzeć jak rośnie ciasto i zmienia swój kolor, uspokajało
mnie to. Ugh! Jestem żałosna, upadłam na prawdę nisko, odsunięto mnie od
obowiązków służbowych, a mój facet mieszka z inną, a ja, żeby o tym nie myśleć,
piekę.
– To na prawdę żałosne i smutne – mruczę głośno. Wstaję z
westchnieniem i wracam do robienia ciasta.
Przesadziłam. Zdecydowanie przegięłam. Rozglądam się po kuchni,
gdzie w każdym możliwym miejscu znajdują się blachy z muffinkami. Co ja z tym
zrobię? Tak się na tym skupiłam, że zupełnie straciłam poczucie rzeczywistości.
Już dawno zaczarowałam narzędzia tak, by ozdabiały babeczki kremowym kleksem i
nie szczędziły kolorowej posypki. Nie zdawałam sobie tylko sprawy z tego, ile
ich wyszło. Siadam przy ladzie, dobra przyznaję, trochę się zmęczyłam. Zerkam
na zegar, już czas się przebrać, niedługo wróci Draco. Biorę szybki prysznic,
wciąż przy głośnym jazgocie Fatalnych Jędz. Wciągam jeansy i koszulę w kratę, a
po kilkuminutowej debacie ze sobą decyduję się na trampki. Włosy wiążę w luźny
kok nad karkiem, z którego wystają kosmyki. Makijaż chyba sobie podaruję, ale z
drugiej strony może być tam ta okropna Penelope. Na samą myśl o niej czuję
przypływ irytacji. Z westchnieniem biorę tusz do rzęs i lekko je maluję, na
usta nakładam bezbarwny błyszczyk. Zakładam kolczyki wkrętki i moją ulubioną
bransoletkę z sowa – prezent od Harry’ego na zakończenie szkoły. W kominku
huknęło i muzyka cichnie.
– Hermiona? – krzyczy blondyn z salonu.
– Tu jestem zdrajco – przechodzę koło niego, nie zaszczycając go
nawet spojrzeniem. Wciągam z szafki w korytarzu wielki, wiklinowy kosz, spakuję
do niego babeczki i zabiorę do Nory, tam na pewno się nie zmarnują.
– Napadłaś na cukiernię? – pyta zaskoczony i gryzie jedną.
– Nudziło mi się – burczę.
– Zostaw kilka, jak na coś, co wyszło spod twojej reki są całkiem
niezłe – uśmiecha się łobuzersko i znika za drzwiami swojego pokoju nim zdąży
dolecieć do niego ścierka.
–
Buc! – wrzeszczę w jego stronę. Nie mogę jednak powstrzymać rozbawienia, kręcę
głową. To nie tak, że się na niego wściekam. Wiem, że zrobił to dla
mojego dobra i dla małej, ale dlaczego tak radykalnie? Czy on nie wie jak to
jest? Chirurgia uzależnia, każdy dzień bez niej jest dniem straconym. Powinien
pozwolić mi chociaż konsultować, jeśli już nie operować. Przecież zwariuję w
domu przez tydzień, po jednym dniu zaczęło mi odbijać. Pakuję ostatnie
muffinki, kiedy blondyn jest gotowy. Włosy jeszcze mu nie wyschły po niedawnym
kontakcie z wodą. Założył szare dresy i wciąganą bluzę jakże
niearystokratyczne ubranie. Wygląda nie pozornie, jak niegrzeczny młodzieniec,
a nie mężczyzna, który w tak młodym wieku czyni cuda na bloku operacyjnym.
–
Gotowa? – kiwam głowa, by potwierdzić i ściągam koszyk. – Daj wezmę go, jest
ciężki – zabiera go z moich rąk i wchodzi do kominka, a ja za nim. Biorę garść
proszku z sieci fiuu i głośno krzyczę:
–
Nora!
Ten
dom chyba nigdy się nie zmieni. Tu zawsze będzie panował chaos i gwar rozmów.
Kiedy pojawiliśmy się w salonie państwa Weasley, wszystkie głowy obróciły się w
naszą stronę. Okay, zero presji to tylko przyjaciele. Uśmiecham się kpiąco do
Malfoya i otrzepuję z pyłu.
–
Dobry wieczór wszystkim – mówię na tyle radośnie, na ile potrafię. Rozglądam
się dookoła, jesteśmy jednymi z ostatnich.
–
Witajcie kochani – pani Weasley zgniata mnie w niedźwiedzim uścisku. – Nie
miałam okazji złożyć Ci gratulacji. Och tak się cieszę, że będziesz mieć
dziecko. To wielkie szczęście, sama się przekonasz – świergocze radośnie. Nie
sposób się nie uśmiechnąć.
–
Dziękuję. Miałam dziś wolne i zaczęłam piec, ale trochę przesądziłam lekko
mówiąc. Znajdzie się miejsce na moje muffinki? – wskazuje na kosz.
-
Nie powinnaś się przemęczać. Draco, kochanieńki, połóż to na stole. – Wywołany
kiwa głową i czym prędzej znika z zasięgu jej wzroku.
–
Mogę w czymś pomóc? – pytam uprzejmie.
–
Absolutnie nie ma mowy. Ginny siedzi już przy ognisku, idź do niej – mówi i
odchodzi zbesztać bliźniaków za podjadanie. A ja chcąc nie chcąc udaje się we
wskazane miejsce jak na ścięcie. Moja ruda przyjaciółka nie zdążyła mnie
jeszcze dorwać i porządnie ochrzanić za to, że musiała mnie ratować. Na
dworze pomału zapada zmierzch, a w oddali słychać pohukiwanie sowy i koncert
świerszczy. Ginewra widzi mnie z daleka i opuszcza miejsce przy mężu, by
dosłownie rzucić się na mnie.
–
Miona! Tak mnie wystraszyłaś. Nigdy więcej tego nie rób! – mówi wzburzona.
Podnoszę ręce w akcie kapitulacji.
–
Oszczędź. Draco dał wyraźnie do zrozumienia, co myśli o całej sytuacji i
dostałam szlaban na prace. Przez tydzień! Rozumiesz? Umrę z nudów – skarżę się
jak pięciolatka.
– I
bardzo dobrze zrobił. Na jego miejscu zdzieliłabym cie jeszcze przez tyłek,
żebyś porządnie zapamiętała – beszta mnie.
–
Wiem i dziękuje, że nie powiedziałaś swojej mamie. Jest kochana, ale strasznie
nadopiekuńcza. Boje się pomyśleć, co by zrobiła – przerażenie chyba dość
dokładnie widać na mojej twarzy, bo ruda zaczyna się śmiać.
–
Chodź, usiądziemy – prowadzi mnie do jednej z ławek. Zauważam mój dzisiejszy
cel, Black. Siadam niedaleko niego i dyskretnie spoglądam na Malfoy’a, jest
zajęty rozmową, dobrze.
–
Psyt… Black – wołam cicho, reaguje od razu.
–
Panno Granger – skłania się z szacunkiem.
–
Cicho. Musisz mi powiedzieć co się dzieje na oddziale. Jak dzisiejsze bajpasy?
– pytam, patrząc na niego wyczekująco.
–
Ani mi się waż cokolwiek jej mówić – odzywa się stanowczo głos po mojej prawej
stronie. Jest on tak niespodziewany, że aż podskakuję jakby przyłapano mnie na
łamaniu zasad. Trochę tak jest z resztą.
–
Idź być sadystą gdzie indziej – mówię jak rozkapryszone dziecko i odwracam się
do rezydenta.- Gadaj.
–
Piśnij słówko na temat pracy, a nie zobaczysz pacjenta przez najbliższy miesiąc
– grozi wciąż Draco.
–
Wrócę za tydzień, a wtedy poprowadzisz operacje na zastawki – proponuję unosząc
brwi.
–
Jestem twoim szefem – mówi ten pożal się Merlina uzdrowiciel.
– A
ja to co? Pies? Co to za argument, poza tym on robi specjalizacje z
magokardiochirurgi, a ja jestem najlepsza. Jeśli chce kiedyś być moim cieniem,
musi żyć ze mną w zgodzie! – kłócę się dalej. Draco mruży oczy i jednym ruchem
podnosi mnie z miejsca.
–
Chyba się przesiądziesz – rzuca prowadząc mnie na miejsce koło siebie, po
drugiej stronie mam Severusa. Czy on do reszty zwariował? Co to za zachowanie!?
–
Co ty sobie myślisz? Jakbyś nie zauważył duża ze mnie dziewczynka, sama
potrafię decydować co jest dobre, a co nie – ciskam w niego gromy.
–
Nie denerwuj się i siedź spokojnie, a jak będziesz grzeczna to może opowiem ci
jak poszły bajpasy – uśmiecha się bezczelnie. Czuje takie wzburzenie, że aż nie
wiem co odpowiedzieć, a w ostatnim akcie desperacji uderzam go dłonią w
potylice. On na to tylko się śmieje i przytula do swojego boku.
–
Cicho, to wszystko dla ciebie – szepcze mi do ucha i wraca do przerwanej
rozmowy z Blaise’m. Ręce mi opadają. Co za burak, ale opieram się o niego
wygodniej i kręcę głową z niedowierzaniem.
–
Potrafi zajść za skórę, prawda? – odzywa się Severus, a ja potrzebuję dobre pół
minuty, by skojarzyć, ze mówi do mnie.
–
Nie mogę zaprzeczyć. Ma to po chrzestnym? – unoszę brew w górę.
–
Doprawdy szczerzę w to wątpię – odpowiada spokojnie.
–
Jak to się stało, że pan przyszedł? Myślałam, że takie spędy są dla kretynów -
nie mogę się powstrzymać, by się w niego nie zaczepić.
–Powiem
szczerze, że ja również mam irytującego anioła stróża – puszcza mi oczko,
bardzo dyskretnie, tak żebym tylko ja to zauważyła. Śmieję się głośno, kiedy
orientuję się, że to Dumbledore za tym stoi i do końca spotkania prowadzę miłą
pogawędkę z mężczyzną, który podobno jest niedostępny.
~~*~~
Cześć!
Uff... Prawie się nie zmieściłam. Wam też tak szybko leci czas? Co do rozdziału, to bardzo przyjemnie mi się go pisało, jest taki spokojny i z lekka wyhamowałam, bo już za moment akcja poleci jak z górki, a to jest tylko cisza przed burzą. :D Zanim mnie posądzicie o zmiękczenie Severusa, chce przypomnieć, że Hermiona jest dla niego zagadką i może tu była tylko gra? Dobra, zanim zdradzę wam wszystko. Miłego czytania i udanej majówki!
Nox czarodzieje.
Cornelia Grey.
Fajny. W końcu. ile można czekać. Co to ma znaczyć cisza przed burzą. Czy wyjaśni się co zrobili sevowi? Kiedy sobie przypomni kin byli jako para. Nie mogę się doczekać jego reakcji kiedy się dowie że będzie miał dziecko. I co to za lafirynda która z nim mieszka
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane do tej pory rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny na dalsze rozdziały!!!
AnAstar
Ale miło się czytało! Szkoda, że rozdział taki krótki :C Ale wszystko co dobre szybko się kończy.
OdpowiedzUsuńCóż tu dużo mówić, skoro twierdzisz, że to tylko cisza przed burzą, to ja czekam niecierpliwie na tę burzę! Cieszę się, że dziecku nic się nie stało i Herm sobie trochę odpocznie :)
Dużo weny życzę i czekam nieciepliwie na next!
Pozdrawiam, welniewicz
sevfiction.blogspot.com
Rozdział super, taki lekki i przyjemny. Przyda się Hermionie i innym bohaterom trochę wytchnienia. Czekam z niecierpliwością na tę burzę, gdyż liczę na to, że Severus odzyska wspomnienia. A może zakocha się w niej na nowo ? Nie ważne jak to się stanie. Mam tylko nadzieje, że stanie się to nieługo. Powodzenia i weny życzę. :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej, hej! Po przemyśleniu mam takie trzy sceny z tego rozdziału, które są czystym majstersztykiem :D 1) Hurtowa produkcja babeczek- padłam, serio. Chociaż spodziewałam się, że Hermiona wybierze się z tym koszykiem do lochów i część da Severusowi w ramach podziękowań za poprzednią akcję z mdleniem. 2) Scena z Severusem obserwującym Hermionę i Draco w szpitalu zza szyby. Dzięki Ci za te rozkminy z jego punktu widzenia. Natomiast Draco mnie w tym rozdziale mega irytował tym ciągłym lepieniem się do Hermiony. Są przyjaciółmi, ok, rozumiem. Wiem, że może ma to też na celu podbudowanie tej zazdrości Severusa... Ale no ileż można się tak ciągle lepić?! 3) Ciągłe wypytywanie przez Hermionę ludzi z pracy o pacjentów i bajpasy. I ta jej konspiracja haha :D Poza tym bałam się, że tam w Norze za chwilę wyskoczy skądś ta cała Penelope i zepsuje całą zabawę. Na szczęście była tylko jedna, mała wzmianka o niej ^^ Intryguje mnie ten Severus na tropie i popieram komentarz wyżej o ponownym zakochaniu się Seva w Hermionie, JESTEM JAK NAJBARDZIEJ ZA, żeby to stało się jak najszybciej, ale patrząc ogólnie na ff Sev będzie potrzebował trochę czasu, noo chyba że faktycznie miałby jakieś przebłyski pamięci :D To by było całkiem ciekawe rozwiązanie. Ale pewnie zaraz nas zaskoczysz tą burzą. Intryguje mnie, co to może być :D A "cisza" faktycznie nieźle Ci wyszła, bardzo dobrze czuć ten spokój. I ta sielanka na koniec przy stole...
OdpowiedzUsuńPewnie to o czepianiu się zmiękczania Severusa było do mnie (ups), ale spoko, nie przesadziłaś pod koniec. Tak optymalnie było ;)
Jak już się mam do czegoś tym razem doczepić (poza Draconem), to do "na prawdę". Bo piszemy łącznie. I trochę to raziło, tym bardziej, że było w 2 miejscach.
Kurcze, wyszedł mi długi komentarz. No nic, życzę dużo wolnego czasu na pisanie i weny oczywiście :)
Rozdział super. Wstawiaj nowy jak najszybciej. Fajnie by było jak, byłoby więcej Seva. Czekam na rozdział z niecierpliwoscią.
OdpowiedzUsuńPozdawiam Ania
Rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńDraco taki kochany, ale na miejscu Hermiony bym go zabiła. Dobrze, że Severus zaczął rozmawiać z Mioną ^^
Czekam na kolejny i weeny!:)
~gwiazdeczka